"

Wiosenne powietrze. Lekko puszyste. Widzisz ten szpaler lip wzdłuż ulicy? Czarne gałęzie, usiane mokrymi zielonymi cekinami. Wszystkie drzewa na świecie dokądś wędrują. Wieczni pielgrzymi. Pamiętasz, jak jechaliśmy tu, do tego miasta, a za oknami wagonu podróżowały drzewa? Pamiętasz tych dwanaście topoli, które naradzały się, jak przebyć rzekę? A jeszcze wcześniej, na Krymie, widziałem cyprys, pochylony nad kwitnącym migdałowcem. Cyprys był niegdyś rosłym, wysokim kominiarzem ze szczotką na drucie i drabiną pod pachą. Zakochał się biedak po uszy w małej praczce, różowej jak kwiaty migdału. No i w końcu się spotkali i razem dokądś zdążają. Lekki wietrzyk wzdyma jej różowy fartuszek; a on nieśmiało się nad nią pochyla, jakby wciąż jeszcze się bał umazać ją sadzą.

"

–Nabokov